Zimowy spacer
Polskie wybrzeże – od Świnoujścia po Hel – przeszedłem dziewięć razy. Jednak w tym roku pierwszy raz zdecydowałem się na wyprawę zimową – ponad sto kilometrów po zaśnieżonej plaży.
Drożdżówka dla wszystkich
Spotykamy się na dworcu w Kołobrzegu w mglisty lutowy poranek. W poczekalni jest ciepło i pusto. Z niechęcią myślimy o wyjściu na zewnątrz. Krzysztof przywiózł wyśmienitą drożdżówkę domowej roboty, kilkanaście dużych kawałków, bo myślał, że będzie nas tłum. Nie zamierza jednak nosić jej ze sobą, więc potrzeba natychmiastowej konsumpcji całości skutecznie nas demobilizuje. Ruszamy po godzinie. Dni są zbyt krótkie, aby zwlekać dłużej.
Plaża jest pusta i oblodzona, z trudem utrzymujemy równowagę, żałując, że nie zabraliśmy antypoślizgowych podkładek pod buty. Muszą nam wystarczyć kijki trekkingowe. Mroźny wiatr wieje nam w twarze, chociaż powinien dmuchać w plecy, gdyż większość prądów powietrza na naszym wybrzeżu ma kierunek zachodni. Pocieszamy się, że to wyjątek potwierdzający regułę i jutro będzie lepiej. Tuż przed zmierzchem docieramy do Gąsek, gdzie mamy zarezerwowany nocleg. Dziś nie musimy troszczyć się o zaopatrzenie, bo nasi gospodarze prowadzą sklep spożywczy. Przywożą nam nawet ciepłe bułeczki...
Wciąż pod wiatr
Nazajutrz – wbrew naszym nadziejom – też idziemy pod wiatr. Zmianie uległa tylko siła podmuchów – dzisiaj dmie jeszcze mocniej. W Mielenku spotykamy Sebastiana, wolontariusza Błękitnego Patrolu WWF – jednego z czterdziestu ludzi dobrej woli mieszkających blisko Bałtyku, którzy przez cały rok, niezależnie od pogody, wypatrują na wybrzeżu morświnów i fok. W Unieściu Sebastian zaprasza całą naszą czwórkę do swoich rodziców na ruskie pierogi ze skwarkami. Są znakomite! Tylko moja babcia robiła równie dobre. Nasyceni i ogrzani ruszamy w dalszą drogę. Do Dąbek przychodzimy po zmroku. Kwatera jest ciepła, na kominku płonie ogień, o niczym więcej nie marzyliśmy. Czekają tu na nas Beata i Ola, skuszone rzadką okazją legalnego przejścia przez jedyny zamknięty odcinek naszego wybrzeża: 20 kilometrów od Jarosławca do Ustki. To teren poligonu Wicko Morskie, dostępny tylko z przepustką. A mnie udało się ją zdobyć.
Na poligonie
Tymczasem przed nami trzeci dzień drogi – z Dąbek do Jarosławca. Wiatr wciąż dmucha nam w twarze. Na niebie wiszą ciemne, ołowiane chmury, które tuż przed zachodem słońca rozstępują się na moment, przepuszczając pojedyncze promienie złotego światła. Widowisko zapiera dech w piersiach.
Ostatniego dnia wyprawy opuszczamy kwaterę przed świtem, aby pokonać poligon w wyznaczonym nam czasie. Jedynym człowiekiem, którego spotykamy po drodze, jest wartownik sprawdzający przepustki. Porywisty wiatr nieodmiennie wieje ze wschodu, zaczyna też sypać śnieg. Na ostatnich nogach docieramy do Ustki. Było ciężko, ale nade wszystko pięknie. Już nie możemy doczekać się następnej zimy nad Bałtykiem...
Tekst: Kuba Terakowski
Wpisz komentarz
Zamknij to okno