Ogród Atlantyku
Madera jest niezwykłą mieszanką Europy i Afryki, lądu i morza, słońca i deszczu oraz tropików i ostrego górskiego powietrza. To wyspa dla miłośników natury i aktywnego wypoczynku.
Tekst Katarzyna Sołtyk
Kiedy w 2007 r. wystartowały pierwsze samoloty czarterowe zmierzające na Maderę, wyspa była niemal dziewiczym i nieznanym lądem dla polskiej turystyki. Do tej pory droga, ekskluzywna i trudno dostępna, wreszcie zaczęła odkrywać przed nami swoje tajemnice. Nie stała się jednak celem masowej turystyki i wciąż jest miejscem raczej elitarnym. Rajem dla osób aktywnych, miłośników natury i pieszych wędrówek – zarówno tych prawdziwych górskich trekkingów, jak i łatwych spacerów (ale zawsze z pięknymi widokami).
Raj na wulkanie
Portugalska wyspa kołysząca się na falach Oceanu Atlantyckiego to zadziwiająca mieszanka morza i gór, słońca i deszczu, ale przede wszystkim luksusu i natury. Jedynie kaprys historii sprawił, że należy do Europy, a nie do znacznie bliższej (odległością i klimatem) Afryki. A właściwie sprawił to gen włóczęgostwa portugalskich żeglarzy, którzy w 1416 r. przybili do pobliskiej wyspy Porto Santo, a dwa lata później, pod dowództwem João Gonçalvesa Zarco, dotarli na znacznie większą, gęsto zalesioną Maderę. W języku portugalskim jej nazwa oznacza „drewno”. Wyspa leży aż 1000 km od wybrzeży Portugalii i zaledwie 500 km od Afryki.
Madera słynie z łagodnego klimatu, wyśmienitego wina, niezwykłego bogactwa egzotycznych kwiatów, owoców oraz nieziemskich krajobrazów z zapierającymi dech w piersi urwiskami i malowniczymi wodospadami. Ta wulkaniczna wyspa wygląda, jakby powstała dopiero przed chwilą, a wiatr, woda i czas nie zdążyły jeszcze złagodzić jej ostrych rysów, stromych stoków i szpiczastych szczytów. Obmywana przez fale, często spowita chmurami, owiana mgiełką tajemniczości, jak większość wysp na świecie żyje własnym, ustalonym od wieków, naturalnym rytmem. Bez pośpiechu, z dala od współczesności, na uboczu historii. I choć biura podróży próbują zrobić z niej turystyczne eldorado, wciąż jest tu więcej autentyczności i naturalności niż reklamowego blichtru na pokaz.
Wiosna przez okrągły rok
Przewodniki nazywają Maderę wyspą wiecznej wiosny. Przez cały rok jest tu łagodny i przyjazny dla człowieka klimat, który nie rozleniwia skwarem i nie zniechęca chłodem. Latem temperatura rzadko przekracza 25°C, a zimą rzadko spada poniżej 20°C, ale w ciągu jednego dnia można tu przeżyć cztery pory roku. Trzeba bowiem pamiętać, że w górach w tym samym czasie może być nawet o kilka stopni mniej niż na terenach położonych niżej. Podobnie jest ze słońcem – na Maderze świeci niemal zawsze, tylko czasami trzeba go poszukać. Kiedy bowiem północ spowijają chmury, południe tonie w ciepłych promieniach, i odwrotnie. A że wyspa jest niewielka (57 km długości i tylko 22 km szerokości w najwęższym miejscu), słońce niemal zawsze bez trudu można „dogonić”.
Z polskim lub niemieckim biurem
W Polsce obecnie jedynie Itaka ma w swojej ofercie przeloty czarterowe z Warszawy na Maderę i pobyty wypoczynkowe na wyspie. Tydzień bez pełnego wyżywienia kosztuje 3–4 tys. zł za osobę (w promocjach od 2,4 tys. zł). Do tego trzeba doliczyć dodatkowe posiłki i wycieczki fakultatywne. Przed świętami Bożego Narodzenia i Nowym Rokiem ceny znacznie rosną – Madera jest bowiem ulubionym miejscem Europejczyków na krótkie, okołoświąteczne i sylwestrowe wypady.
Polscy turyści, zwłaszcza z zachodniej części kraju, korzystają też z niemieckich biur podróży. Mają one bogatszą ofertę, a formalności załatwia się przez internet (np. na www.vacationcenter.pl lub www.airstop.pl). Pewną niedogodnością może być konieczność dotarcia na niemieckie lotnisko, ale to samo dotyczy przecież Warszawy – z innych części kraju też trzeba się tu jakoś dostać. Poza tym różnice w cenach są tak znaczące, że „niemieckie” rozwiązanie jest bardzo opłacalne. Dla porównania: bilet czarterowy z Polski kosztuje ok. 2 tys. zł, z Berlina – już od 900 zł. Tygodniowy wypoczynek (z przelotem) w tym samym 4-gwiazdkowym hotelu: 2,6 tys. zł (w promocji) z Polski i 1,5 tys. zł z Niemiec.
Hotele na pięć gwiazdek
Madera, choć leży pośrodku oceanu, a jej nazwa brzmi nieco egzotycznie, jest częścią Unii Europejskiej – jak cała Portugalia. Dlatego do podróży wystarczy dowód osobisty w kieszeni i euro w portfelu. Z tym że ten portfel musi być dość gruby, bo wyspa do tanich nie należy. Oferta hotelowa odznacza się bardzo wysokim standardem, a najwięcej jest obiektów 4- i 5-gwiazdkowych. Większość z nich powstała kilkadziesiąt lat temu, ale w ostatnich latach przeszły gruntowny lifting – wyremontowano je, unowocześniono, a wiele wyposażono w spa.
Najwięcej hoteli usytuowanych jest na południowym wybrzeżu wyspy, w Funchal i bezpośredniej okolicy (to opcja dla osób lubiących uciechy życia nocnego) lub południowo-wschodnim, w klimatycznych miasteczkach typu Machico czy Caniço (dla osób poszukujących ciszy i spokoju). Dojazd z lotniska w Santa Cruz zajmuje od kilku (Machico) do ok. 30 min (Funchal). Kuszące są propozycje hotelowe na północnym wybrzeżu, np. w Ponta Delgada. Warto jednak pamiętać, że północ znacznie częściej spowita jest chmurami, dlatego bardziej nadaje się na ekscytującą wycieczkę niż do zamieszkania.
Precz z all inclusive
Tak popularna wśród Polaków opcja wyjazdu w postaci all inclusive na Maderze nie ma racji bytu. Grzechem byłoby bowiem tracić czas w hotelu, gdy wokół takie cuda! Dlatego biura podróży i hotele proponują przeważnie noclegi ze śniadaniem bądź dwoma posiłkami, a jako uzupełnienie pobytu – wiele wycieczek fakultatywnych pozwalających na poznanie wyspy.
Przy wyborze tych ostatnich warto zwrócić uwagę, że tylko niektóre prowadzone są przez polskiego przewodnika. Biura podróży często jedynie pośredniczą w sprzedaży usług lokalnych agencji turystycznych organizujących angielsko-, niemiecko- czy francuskojęzyczne wycieczki. W takim wypadku lepiej (i taniej) jest zorganizować sobie taką wyprawę samemu.
Całodniowa wycieczka kosztuje od 50 do 80 euro. Tymczasem wypożyczenie samochodu klasy A to wydatek rzędu 17–28 euro za dzień. Dlatego jest to najtańsza metoda zwiedzania wyspy. Auto można wynająć od ręki – na miejscu – bądź zarezerwować wcześniej przez internet, co przeważnie bywa tańsze. Drogi na Maderze są doskonałe, podróżowanie przez góry i skaliste wybrzeże ułatwiają autostrady oraz liczne tunele i wiadukty. Jazda samochodem po wyspie, ze względu na duże stromizny i ekspozycje oraz miejscami bardzo kręte drogi, to jednak spore wyzwanie przeznaczone dla wprawnych kierowców. Najtrudniej poruszać się ciasnymi, stromymi ulicami stolicy.
Co jeść i dlaczego ryby
Jak przystało na wyspę, na stołach królują tu ryby i owoce morza – zawsze świeże i najwyższej jakości, co – na przykład w przypadku ostryg – ma niebagatelne znaczenie. Wszystkie restauracje, kafejki i rodzinne knajpki serwują tradycyjne portugalskie, a zwłaszcza maderskie potrawy. Posiłek dla dwóch osób (z winem) kosztuje od 30 do 60 euro. Tutejszą specjalnością jest tuńczyk podawany na niezliczoną ilość sposobów oraz espada (pałasz poławiany na głębokości ok. 1 km) ze smażonymi bananami, a także krewetki, małże, ośmiornice, kraby i langusty – dla każdego coś miłego. Na deser egzotyczne owoce (mango, papaja, marakuja czy fruta deliciosa, jak nazywana jest krzyżówka banana z ananasem), pyszne ciasta (najlepiej owocowe) oraz musy i puddingi (oczywiście... owocowe). A do tego specjalność wyspy, czyli madera, najbardziej znane i najlepsze, obok porto, wzmacniane wino portugalskie. Produkuje się kilka jego odmian: najsłodsza Malmsey, półsłodka Bual, półwytrawna Verdelho i wytrawna Sercial. Turyści z wakacji najczęściej przywożą właśnie wino, owoce, kwiaty i wyśmienite ciasto bolo de mel przypominające nieco piernik (z melasy, miodu, owoców i orzechów).
Czarne plaże
Dla miłośników kąpieli słonecznych wyspa jest prawdziwym wyzwaniem. Wprawdzie czarny kolor plaż – mimo że niezbyt urokliwy czy romantyczny – chłonie promienie słoneczne i przyspiesza opalanie, a naturalne baseny morskie zachęcają do kąpieli w lazurowej toni (trzeba tylko wybierać te oznakowane jako bezpieczne), jednak zwolennicy błogiego nicnierobienia na plaży powinni raczej wykreślić wyspę ze swojej urlopowej listy. Chyba że wystarczy im leżak przy hotelowym basenie lub jedna ze sztucznie usypanych plaż (z piasku przywiezionego z Sahary) w Calheta lub Machico. Większość małych hoteli i dużych resortów położona jest bowiem wysoko ponad falami Atlantyku, na klifie, z pięknym, ale głównie wzrokowym dostępem do wody.
Wpisz komentarz
Zamknij to okno